Nalewka z kasztanów to kolejny przepis cioci Irenki. Ona również podała mi przepis na orzechówkę (nalewkę na zielonych orzechach włoskich) którą to robiłam kolejny rok z rzędu, a której używamy przy dolegliwościach żołądkowych. Nalewka z kasztanów stosowana jest w mojej rodzinie głównie do nacierania miejsc reumatycznych lub bolących miejsc po dużym wysiłku fizycznym. Nikt jej nie pije, co nie znaczy, że nie można. Wręcz przeciwnie, podobno dobrze działa na naczynia krwionośne, ale radziłabym o tym dokładniej poczytać, zanim zaczniecie się tą nalewką leczyć wewnętrznie. Po prostu nie sprawdzałam jej na sobie więc nie mogę być tu żadnym autorytetem.
Jest to bardzo prosta nalewka do wykonania. Potrzebujecie pójść na spacer do parku, gdzie nazbieracie około dwudziestu, dwudziestu kilku kasztanów świeżo zrzuconych z drzew, oraz kupćie w sklepie pół litra spirytusu. Do tego przyda się drewniana deska do krojenia, duży ostry nóż i świeżo wyparzony duży słój.
Dwadzieścia kasztanów siekacie lub kroicie drobno nożem. Wrzucacie je do słoika, zalewacie spirytusem, zakręcacie słoik i odstawiacie go w ciemne miejsce na około miesiąc. W miedzyczasie co kilka dni potrząsacie słojem. Po miesiącu należy przecedzić siekane kasztany a pozostały wyciąg z kasztanów przelać do czystej butelki i odstawić, aż nadejdzie ten moment kiedy coś zaboli lub reumatyzm zacznie dokuczać. A jeśli chcecie poczuć się znowu jak dzieci, pozostałe kasztany włóżcie do kieszeni kurtki. Kasztany nadal spadają z drzew.
Tak wyglada mój słój z kasztanami zalanymi spirytusem po dziesięciu dniach. Kolor lekko bursztynowy.