„Trattoria Rivetta”
„Pescheria”, fragment targu rybnego na targowisku Rialto.
Nasza pażdziernikowa wyprawa do Wenecji skupiła się na Biennale Sztuki i wydarzeniach artystycznych otaczających Biennale, a porozrzucanych po różnych dzielnicach miasta. Oczywiście jest to to okazja do poznania miasta, spacerów i korzystanie ze wszystkiego co ma ono do zaoferowania. Odwiedzenie targowiska Rialto (Marcati di Rialto) to po prostu konieczność dla tych , którzy lubią jeść i gotować. To również zwykle mówi wiele o kulturze miejsca, historii i ludziach. Targowisko ulokowane jest na północny zachód od mostu Rialto (bardzo blisko mostu) w dystrykcie San Polo. Ta część miasta była jedną z pierwszych, które powstały, nic więc dziwnego,że rozwinął się tutaj już od początku handel różnorodny. Podobno można było tu zawsze kupić egzotyczne przyprawy, owoce i warzywa i oczywiście owoce morza. Targowisko jest podzielona na mniejsze części sąsiadujące ze sobą. Dostawcy pojawiają się z towarem bardzo wcześnie, przed wschodem słońca i można już kupować od 7:30, ale po 1 po południu wszystko się zamyka. Codzienne robienie zakupów na targowisku jest tu normalnością. Produkty są bardzo świeże, owoce i warzywa dostarczane z pobliskich miejscowości, a kupujący lokalni mieszkańcy, czy restauracje starają się być na zakupach najwcześniej jak to możliwe. Rynek rybny jest wprost imponujący.
Tak więc oprócz makaronów i sera, przytargałam z Wenecji i boczek i suszone pomidory i wędliny. No niestety, tak to już jest, chciałoby się żyć wakacjami jeszcze przez jakiś czas po powrocie, ale najlepiej wspomina się przy jedzeniu i winie. Tego drugiego (wina) nie przywiozłam, bo leciałam samolotem, więc tylko to co można na lotnisku, żadnych tam lokalnych win z małych sklepików z Wenecji. Jednym z fajniejszych miejsc na lunch czy obiad okazało się dla nas mijsce bardzo blisko naszego hotelu (mimo że szukaliśmy fajnych miejsc dalej od domu) „Trattoria alla Rivetta”gdzie żywili się okoliczni gondolieri. Tam skosztowaliśmy fantastycznych sardynek w oleju ze słodziutką chrupiącą cebulką i rodzynkami, a sardynki te były wcześniej marynowane w occie. Makarony i lasagne również były bardzo smaczne. Zasadą naszego zmawiania dań w Trattoria alla Rivetta było kierowanie się tym co na talerzach mieli właśnie gondolieri. Nabyte w Wenecji pasty, postanowiliśmy wypróbować.
Jak widać stołują się tu gondolieri.
pesto na cztery porcje:
bazylia i pietruszka 1- 1,5 filiżanki
czosnek 1-2 ząbki
orzechy włoskie 1/3 filiżanki
ser parmigiano reggiano 1/4 filiżanki
sok i skórka z 1/4 cytryny
oliwa z oliwek 1/2 filiżanki
szczypta soli
Na początek przygotowujemy pesto i możecie użyć przepisu, który wcześniej podałam na mojej stronie, ale tak dla przypomnienia, podaję go tutaj raz jeszcze, bo ten tutaj to lużna wariacja na jego temat. Do robota kuchennego czy malaksera wkładam pietruszkę, bazylię, czosnek, sól, startą skórkę z cytryny, sok z cytryny, ser parmigiano reggiano, orzechy włoskie i oliwkę z oliwek i wszystko to miksuję na jedną masę. Masa powinna mieć nadal cząstki poszczególnych składników a dzięki sokowi z cytryny będzie pięknie zielona. W miarę potrzeby dolewamy więcej oliwki.
Nasz makaron to pennoni al nero di seppia, czyli czarny, bo zabarwiony atramentem kałamarnicy. Odmierzcie tyle ile potrzeba na dwie porcje. Zwykle znajdziecie wskazówki na opakowaniu. Ten nasz, czarny, wygląda bardzo elegancko i jedliśmy podobny, ale w formie spagetti w Wenecji. Można oczywiście użyć makaron włoski biały, jednak dobrze jeśli jest to prawdziwy włoski makaron, wykonany z mąki durum. W skład dania wejdzie również ser Parmigiano Reggiano, dobrej jakości, który użyłam do pesto jak i do posypania na wierzch gotowego dania.
Duży garnek z dobrze osoloną wodą nastawiam na gas i przygotowuję resztę składników. Pesto mam przygotowanę wcześniej, więc teraz tylko kroję boczek. Obok kroję w grube paseczki suszone pomidory, dosłownie mała garstka – około 1/2 filiżanki (mam malutkie słodkie i duże mocno słone), cebulkę kroję w drobną kostkę jak i w kostkę kroję kawałek ostrej czerwonej papryczki, ale można użyć inną ostrą papryczkę, tak jak jalapeno.
Ustawiam na kuchni duży, niski rondel lub patelnię. wlewam około jednej łyżki oleju z oliwek i rzucam pokrojony w paski boczek. Mój makaron potrzebuje 11 minut, aby być al dente, gdy wrzucę go do gotującej się wody, mam więc dużo czasu. Moim sosem jest właściwie pesto, a boczek z dodatkami na patelni potrzebuję najwyżej 6-7 minut.
Po 2-3 minutach od wrzuceniu makaronu do garnka zaczynam rozgrzewać boczek, i po dwóch minutach wrzucam cebulkę, suszone pomidory i papryczkę. Teraz wystarczą 3-4 minuty. Z garnka z gotującą się pastą wyjmuję filiżankę wody, którą odstawiam w pobliżu rondla.
Ogień pod rondlem z boczkiem mam ustawiony na średni, przekładam ugotowaną pastę (al dente) z garnka do rondla z boczkiem i suszonymi pomidorami, dodaję pesto. Na dwie osoby będą to ze 2-3 pełne łyżki. Dolewam trochę wody z pasty, którą odstawiłam przed chwilą obok. Tutaj musicie mieć własną ocenę, czy wasz makaron nie jest zbyt suchy. Wszystko mieszamy na patelni, wyłączamy ogień, dolewamy więcej wody z pasty jeśli jest taka potrzeba i wykładamy pastę na głębokie talerze. Teraz ucieramy na tarce więcej sera. Ucieramy go bezpośrednio nad talerzami (pamiętajcie, że pesto już zawierało w sobie ser) dodajemy kilka świeżych listków bazylii i jeżeli lubimy, polewamy odrobiną dobrej jakości oliwy z oliwek.
składniki na pastę na dwie osoby:
makaron pennoni lub inny włoski na 2 osoby
boczek lekko wędzony 2 plastry
cebólka 1/2 lub 1 mała szalotka
papryczka ostra 1/2
suszone pomidory (mogą być z oleju lub nie) 6-8 kawałków (zalżey jak duże)
oliwka z oliwek 1-2 łyżki
To moim zdaniem jest całkiem udana wariacja na temat pasty i Wenecji. Jak wiadomo, nie powinno się przesadzać z ilością sosów które dodajemy do makaronów. Sosy powinny być jak dresingi do sałaty, bo głównym aktorem jest tutaj makaron. Cieszę się, że moja pasta okazała się nieskomplikowana, z nie za dużą ilością składników, które chciałam aby były wyczuwalne. Oczywiście szklaneczka wina jest tu bardzo mile widziana.
Jeżeli przygotujecie wcześniej wszystkie składniki do pasty, innymi słowy jeżeli dobrze się zorganizujecie (co zawsze polecam i powtarzam samej sobie) to przygotowanie takiego dania jest super szybkie i super łatwe.