Już drugie lato z rzędu robię syrop z kwiatów czarnego bzu. Rok temu zrobiłam około litra i tak nam wszystkim posmakował, że w tym roku robię więcej, zwłaszcza, że piliśmy go nie tylko z wodą, lodem i cytryną ale również w pysznych drinkach alkoholowych. Przypomniałam sobie również, że przed wielu laty (no ponad trzydziestoma) syrop z kwiatów czarnego bzu robili moi rodzice, gdy przeprowadziliśmy się pod miasto i przy domu pomiędzy innymi krzewami i drzewami rosły właśnie krzewy czarnego bzu. Zupełnie o tym przez lata zapomniałam, aż zrobiłam ten syrop rok temu i wówczas mój tata przypomniał mi czasy gdy robiliśmy całe mnóstwo różnych syropów, nalewek i przetworów z wszystkich owoców ziemi, z naszego ogrodu. A było ich mnóstwo rodzajów. Tata ciągle coś nowego dosadzał ku utrapieniu mojej mamy i zaczęło nam się powoli wydawać, że planuje być samowystarczalny “żywieniowo” co było tematem częstych żartów, zwłaszcza, gdy tata po kolejnym powrocie z miasta wyjmował jakąś ogrodniczą “nowinkę” z bagażnika samochodu. Wówczas byłam trochę poirytowana, że znowu będzie więcej podlewania i pielenia, ale teraz wspominam te czasy z rozrzewnieniem i sentymentem, zwłaszcza, że letniskowa wieś Lubczyna pod Szczecinem, gdzie przeprowadziliśmy się na wiele lat, była wsią piękną i okolice jej nad jeziorem Dąbie naprwadę urocze z przystanią dla jachtów, plażą i mnóstwem letnich turystów. Kwiaty czarnego bzu zaczynaja sie osypywać, więc to już najwyższy czas, aby zrobić syrop. Najlepiej, jeśli możecie zebrać kwiaty poza miastem, ale ja zebrałam je tam gdzie mogłam, czyli w Warszawie.
Zbieramy najpiękniejsze możliwie baldachimy kwiatowe, takie, które jeszcze nie zaczynają się osypywać i nie ma na nich mrówek, czy innych insektów. Oczywiście jakieś insekty mogą się pojawić, gdy wysypiecie kwiaty na stół po powrocie do domu. Wystarczy kwiaty z nich otrząsnąć, nie należy ich jednak myć, bo straci się większość pyłku kwiatowego i smaku.
Oto, czego potrzebujecie do zrobienia syropu:
40-50 baldachimów kwiatów czarnego bzu
Gorąca, zagotowana woda 2 litry
Cukier 1.5 do 2 kg
Sok z dwóch cytryn
Kwasek cytrynowy 1-2 łyżeczki (opcjonalnie, do smaku)
Nie korodujący pojemnik na kwiaty i wodę (ok.4 litrowy, może być garnek w którym syrop póżniej zagotujemy)
Szklane buteki z dobrymi zakrętkami lub słoiki.
Otrząśnięte kwiatostany wrzucamy do dużego, nie korodującego naczynia, lub garnka w którym syrop na koniec zagotujemy, ale w tym samym czasie nożyczkami obcinamy kwiaty tak, aby głównie one znalazły się w naczyniu, bez większości gałązek. Zagotowujemy 2 litry wody i zalewamy nią kwiaty. Odstawiamy na bok na 24 godziny do 48 godzin. Na te kolejne 24 godziny wstawiamy zalewę do lodówki. Przyznam, że rok temu trzymałam zalewę na zewnątrz jedynie przez około 14-16 godzin i syrop udał się również. Jednak pomyślałam, że więcej czasu może zalewę wzmocni.
Po 48 godzinach należy zalewę przecedzić. Ja użyłam sitka wyłożonego kilkakrotnie złożoną gazą (do dostania w każdej aptece) Po odcedzeniu okazało się, że miałam około 1.75 litra płynu. Aby uzyskać klasyczny syrop, powinno się dodać taką samą ilość cukru. Ja dodałam 1.75 kg. Teraz, aby wzbogacić smak syropu dadaje się sok z 2 cytryn. Można dodać więcej soku z cytryny lub również użyć dodatkowo 1-2 łyżeczek kwasku cytrynowego. Wszystko według waszego smaku. Teraz to wszystko podgrzewamy rozpuszczając cukier i doprowadzamy do zagotowania. I to wszystko!
Ja przygotowałam sobie na syrop spory słój, taki z gumką i porządną zakrętką, aby móc syrop przechować w szafce, oraz butelkę, którą będę trzymać w lodówce do wykorzystania przez lato. Oba naczynia wyparzyłam wcześniej wrzątkiem, a wlewając do nich syrop jeszcze raz go przecedziłam przez gazę, chociaż to nie jest konieczne. Mam nadzieję, że polubicie syrop z kwiatów czarnego bzu tak jak pokochałam go ja, bo on oprócz wspaniałego, niezwykłego smaku ma również walory zdrowotne. A jakże!